niedziela, 30 lipca 2017

Już nie ma dzikich plaż...

Albo leje, albo upał...
Prawie jak z deszczu pod rynnę...
Nie cierpię upałów:-(
Toleruję do 25°C, powyżej ni huhu.



Pojechałam do rodziców zawieźć Zosię, a że to nad wodą... no to dawaj na plażę :-)
I co?!
I to!
"Parking"- czyli łąka zapchana po brzegi...


Plaża?!
Tu grill, tu radio... MASAKRA!!!
Ja rozumiem, że dwa tygodnie lało, ale żeby aż tak?!


Wróciliśmy do naszego azylu...:-)







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz