Niestety (oby nie obróciło się to przeciwko mnie;) należę do tych osób, które z przyczyn różnych, w tym materialnych zmuszona jest pracować, zamiast zajmować się domem...
I proszę mnie źle nie zrozumieć, krzywda mi się nie dzieje, cieszę się bardzo, że mam pracę, cieszę się, że niedaleko domu, w biurze, nie wystaję na przystankach, nie muszę wydawać kasy na paliwo..., ale jak ja chciałabym móc poświęcić się rodzinie, zająć domem...
Jednym słowem, żadna ze mnie karierowiczka;)
Dziś pierwszy raz od wtorku wstałam z łóżka, choć tak naprawdę w domu powinnam posiedzieć jeszcze tydzień, żeby się zupełnie wyleczyć i z ogromną przyjemnością przygotowałam dzieciaczkom takie śniadanko, jakie sobie zażyczyli:)
I mogłabym tak codziennie....
A na śniadanie kuchnia serwowała NALEŚNIKI:)
A wczoraj Zosia serwowała pizzę:)
Zrobiła ją samodzielnie od podstaw:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz