Dopadło nas milion pięset sto dziewięćset komarów, które nie mając nikogo innego w pobliżu okazały się totalnie bezlitosnymi bestiami, ale....
Ten zapach (już jesiennego) lasu po deszczu....
Ta rosa na trawach i mchu....
I ta sarna, która jakieś 20 m od nas uciekała w popłochu...
Wynagrodziły wszystko:)
Totalny reset i odstresowywacz:)
Mi tam SPA niepotrzebne;)
A żeby tego było mało, uzbieraliśmy dość sporo (biorąc pod uwagę zagęszczenie osobników gatunku ludzkiego w lesie) grzybów, które bardzo namiętnie suszymy na zimę, a nade wszystko Wigilię:)
Ale będzie też jutro na śniadanie jajecznica z grzybami - mniam:)
A jak wyglądał nasz spacer?
Plany urlopowe nieco nam się zmieniły, jutro mieliśmy jechać do moich rodziców, do soboty włącznie, ale Kacperek chce iść na pielgrzymkę pieszą do Górki Duchownej:)
No i jak mogę dziecku odmówić?
To pojedziemy w czwartek, po pielgrzymce:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz