wtorek, 23 sierpnia 2016

Pojechały baby po obiad...

... no pojechały, do lasu...



Dziś wypsikane offem, w związku z czym komary - bandyty, były mniej agresywne, ale i tak próbowały sił:(

Pojechały baby rowerami - wyprawa prawie ekstremalna (jak to Zosia stwierdziła - z całej wyprawy najlepsza była droga, ale Ona tak ma dziwnie...), przez kałuże i błocko, ale baby dojechały tam, gdzie chciały... bo kto, jak nie my?!

No i baby nazbierały przez dwie godziny - pół kosza:)
Będzie na obiad jutro i na niejeden w środku zimy;)

Oczywiście nie mogłam nie robić zdjęć:)





I wrzos cudny...





No i mrowisko oczywiście:)
Tego mi wczoraj zabrakło:)






Takie cudo znalazła Zosia w lesie. Mnie ta piękność dała się obfocić:)



 To jest siła i chęć przetrwania - ten grzyb wyrastał z ... sosny:)


Zdjęcia powyżej?
No cóż - Opowieści z mchu i paproci;)
A jutro na obiad kaszotto z grzybami leśnymi i duuuużą ilością zielonej pietruszki!
Bardzo lubię korzystać z tego, co za darmo daje natura:)

1 komentarz:

  1. Cóż za fajna wyprawa! Pachnące grzyby, jaszczurka i wrzosy... pięknie!

    OdpowiedzUsuń