niedziela, 7 maja 2017

Majówka - Karkonosze dzień 5

I co?!
Jak zwykle - wszystko, co dobre... itd.



Czas wyjazdu nie jest fajny, choć Zosia i K. cieszyli się z powrotu do domu... ( z jakiejś innej gliny są...)

Nam z Kacperkiem tego typu aktywność się podoba, dlatego trudno było nam wracać....

Ale, ale ... nie byłabym sobą, gdybym na ostatni dzień niczego nie zaplanowała....
Plan zdradziecki, na który wszyscy przystali - zdobycie Zamku Chojnik:)

Ale o jakże było warto!!!

Pomijam fakt fatalnego oznakowania dojechania na parking pod Chojnikiem (woła o pomstę wiecie gdzie), ale satysfakcja z radości jaką mieli moi panowie zwiedzając zamek, pobiła wszystko!

Zresztą nie będę ukrywać, że wiele o tym miejscu słyszałam, ale byłam po raz pierwszy.

Panowie uznali, że było to najlepsze podejście. Najlepsze ze względu na to, co czekało na szczycie:)




















Młody zgłodniał już w Jeleniej Górze, ale ponieważ Zosia jest vege, to Kacperek zadowolił się hot - dogiem ze  Statoila, a ja postanowiłam zrobić obiad w domu.

Obiad, który nieco ewoluował wraz z tym, jak uświadamiałam sobie, że brakuje mi kolejnych produktów na obiad, który właśnie wymyśliłam...

Ostatecznie były kluski łyżką kładzione w sosie z grzybów leśnych, więc tak trochę na bogato było...;)
A przede wszystkim domowo:)

Przyznaję się bez bicia, że nie dla mnie ciągłe żywienie się w lokalach, domowe, to domowe:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz