Planowałam ten wyjazd długi czas, dlatego bardzo zależało mi na dobrej pogodzie:)
Nie lubię bezczynności na wakacjach, czy przesiadywania w knajpach.
Lubię aktywnie spędzać czas - w górach oczywiście zdobywanie kolejnych szlaków, nad morzem spacery. Dlatego najważniejsze dla mnie jest, żeby nie padało...
Każdego dnia, jak wracaliśmy, rozkładaliśmy mapę i planowaliśmy następny dzień:)
I to lubię najbardziej;)
Drugiego dnia (niedziela) postanowiliśmy podejść pod Łabski Szczyt.
Trasa początkowo łagodna, z czasem okazała się (dla mnie) dość wymagająca.
Niestety brak kondycji i umiejętności radzenia sobie z oddechem dawały mi się we znaki i choć zamykałam rodzinny peleton, z olbrzymią przyjemnością oglądałam przepiękne widoki:)
Kacperek robił chyba dwa razy więcej kilometrów niż my - podbiegał, skakał, przeskakiwał strumienie...
Miał niespożytą energię i .... apetyt:)
Aż miło było patrzeć jak zjada kolejne bułki na szlaku;)
Jednego dnia nacieszyliśmy się i wiosną i zimą z przepięknym śniegiem:)
Po takich wojażach, głodni jak wilki, odstaliśmy jeszcze swoje pod restauracją Niebo w Gębie , gdzie postanowiliśmy się posilić po trudach na szlaku:)
Wystrój ładny, porcje duże, jedzenie smaczne, ale jak dla mnie, to nie było tego WOW, jeśli chodzi o jakość względem ceny...
Mimo wszystko lokal wart uwagi, o czym świadczą chociażby kolejki przed wejściem:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz