Odłożyłam druty, spakowaliśmy szybciutko prowiant do koszyka i jazda.
Pogodna cudna, a tereny.... co Wam będę pisać - zobaczcie sami:
Do startu, gotowi, strat... na moim rowerze:)
Mój przepiękny dzwonek..., ze Św. Krzysztofem (imiennikiem mojego męża:)
Na rozstaju dróg
Czas coś zjeść
Na tym zamknęłam oczy, ale na drugim przeżuwałam i minę miałam dość dziwną;)
Żałuję, że nie mogę Wam oddać zapachu, a jedynie widok z poniższego zdjęcia...
Pachniało cudownie - wiosną, żywicą, świeżością i słońcem:)
Dotrwaliście do końca?
GRATULUJĘ:)
Sorrki, ale nie umiałam wybrać zdjęć, więc wrzuciłam wszystkie:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz