Poszliśmy dziś na kasztany...
Bolała mnie głowa po pracy i uznałam, że najlepszym lekarstwem będzie spacer i przysłowiowe dotlenienie się...
Rzuciłam hasło: kasztany?
Zośka - mega pozytyw od początku, Kacperek ... wybrał mniejsze zło (mógł wybrać kasztany - grzyby);)
Ostatecznie w trójkę poszliśmy na kasztany, a tatuś pojechał na grzyby - będą podgrzybki w occie:)
Uwielbiam....
Młody szybko zapomniał o przymusowym spacerku, który i dla niego stał się przyjemnością:)
Nie mogłam darować sobie obfocenia wszystkiego...
A oto nasza jesienna sesja:)
Udawałem "starego dziadka";)
Pola już jesienne...
Kukurydza ścięta ... i jakoś tak ... melancholijnie się robi...
Ze względu na stan...
Budynek "do rozbiórki"...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz