Zdania na jej temat są mocno podzielone.
Jedni są za, inni krytykują...
Jak w każdej dziedzinie życia.
Ja dziś zaliczyłam pierwszą "medytację". Piszę w cudzysłowiu, gdyż jogin (ka) ze mnie przykładowa na pewno nie będzie, choćby ze względu na różnicę poglądów, wiarę, którą wyznaję a tym samym osiąganie spokoju wewnętrznego poprzez wyciszenie i modlitwę, a nie medytację.
Swój udział w zajęciach traktuję raczej jako ćwiczenia rozciągające, niż formę medytacji.
Po zajęciach wyszłam "wyższa" o kilka centymetrów, bo każde ćwiczenie polega na "wyciąganiu" kręgosłupa, żeby zrobić wolną przestrzeń pomiędzy kręgami;)
Piękna, wyciszająca muzyka, spokój panujący wokół, wygaszone światła...
Wróciłam do domu wyciszona, zrelaksowana, mogłabym tak codziennie....
A z racji tego, że każdy powinien przychodzić ze swoją matą (ponoć wywiązuje się specjalny rodzaj energii między matą o osobą "medytującą";) musiałam sobie uszyć pokrowiec na nią.
Dopóki pogoda dopisze mam zamiar jeździć rowerkiem, tym bardziej, że nie są to ćwiczenia, po których człowiek wychodzi spocony jak przysłowiowa świnia, a jedynie pozytywnie rozgrzany, na chwilę obecną na taki dojazd mogę sobie pozwolić;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz